wtorek, 24 lutego 2015

Makijaż po egipsku

Witam wszystkich zgromadzonych!
Częstotliwość postów na tym blogu bawi już nawet mnie samą :-D Dziś będzie wpis o makijażu egipskim. Makijaż ślubny/zaręczynowy, który przyprawia mnie o ból głowy.
Lubię pooglądać urodowe filmiki na youtube, gdzie często w superlatywach mówi się o kobietach arabskich, ich naturalnej pielęgnacji czy pięknym, bogatym makijażu. O tak, bogaty jest na pewno...
Tekst jest wielce subiektywny!
Byłam w Egipcie na kilku weselach, wiele zdjęć widziałam i mam kilka wniosków. W punktach, będzie zgrabniej.

1. Makijaż zrobi z Ciebie inną osobę. Głównie chodzi tu o używanie podkładu kilkanaście tonów jaśniejszego od naturalnego koloru cery, podkład najczęściej w tonacji bardzo różowej (z czego ogromna większość kobiet ma skórę w tonacji żółtej lub oliwkowej). Kłopot jest wtedy, gdy na ślubnych zdjęciach panna młoda ma twarz blisko dłoni...


2. Odklejające się sztuczne rzęsy. Kolejna częsta wpadka. Piękne wszystko i odklejone rzęsy w kąciku...


3 i moje ulubione. Dzikie brwi połówki. To jest mój hit. Nawet nie wiem jak to opisać... Brwi makijażem zostają przesunięte do środka, a kończą się w połowie długości oka.






Żeby nie było że się czepiam, to wiele jest panien młodych wyglądających obłędnie! Ale tu dochodzimy do pewnej kwestii. Makijaże, które widzicie w podpunkcie o brwiach są wykonane przez tą samą makijażystkę. Taki mejkap kosztuje.... 1000 funtów egipskich (ok. 550 zł). W złotówkach wypadałoby podobnie, porównując płace do kosztów życia- dla wielu osób w Egipcie to więcej niż miesięczna wypłata!!  Drugą kwestią jest jakość kosmetyków. W Egipcie ciężko jest znaleźć produkty firm ze średniej półki cenowej. Na każdym rogu można kupić chińskie malowidła (często podróbki Maybelline czy Max Factora), lub zajść do tamtejszego odpowiednika Sephory (Mazaya) i kupić produkty Chanel, Dior, Make Up for Ever itd. Jasne, można znaleźć oryginalne szafy Essence, Catrice, Maybelline czy L'oreal- często jednak w szafach zostają resztki testowane przez 100 osób przed nami.
Myślicie pewnie, że wyżej wspomniany makijaż za 1000 EGP opiera się na Chanel i innym Guerlain (czyt. Gerlę :-D). Otóż niestety...
Kto mnie zna ten wie, że uwielbiam mocny makijaż. Bez eyelinera jak bez ręki. Ale doprawdy makijaż powinien nas upiększać!
I tak myślę sobie, czy makijażystka krzycząc 1000 zł (czy funtów) za makijaż może czuje się w obowiązku nałożyć wszystkiego dużo, aby klientka widziała za co płaci (za ilość)?
Ja nie mówię, że te makijaże są złe technicznie. Nie mówię o złym blendowaniu lub jego braku, o kresce jak schody- to się rzadko zdarza. Czy też o białej kredce na linii wodnej i czarnej dookoła (to taka metoda powiększania oczu)-znowu popatrzyłam na zdjęcie z punktu nr 3. Chodzi mi tylko o to, że te wszystkie ładne dziewczyny wyglądają koniec końców jak karykatury. Srogie karykatury (ach te brwi!).
No i opowiedziałam Wam co widziałam tu i tam.
I na koniec. Tak się nie malujemy!
Pozdrawiam towarzystwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz